Mama moja pracowała w Pabianicach w zakładach bawełnianych, ja szkołę skończyłam podstawową w Kolumnie i później przyszłam w siedemdziesiątym pierwszym roku. Mąż poszedł do wojska, a jeszcze nie był m...
Pierwszy dzień pracy na produkcji
lata | 1990 dodano | 24.04.2020
dodał(a): Rafał
KZ: Tak, to byłam w ogóle oszołomiona, bo straszny huk. I nawet tam była taka sytuacja, że się przyglądałam, jak to wrzeciono tam biega, nawet była sytuacja tego typu, że chciałam coś tam zrobić i się wyrwałam. No ja strasznie to przeżyłam, prawie się rozchorowałam, no bo tkaczkę naraziłam na, na straty, bo w tym momencie już krosno stało, żeby powiązać te wszystkie nitki z osnową.
B: To było przeszkolenie, jak rozumiem?
KZ: Tak, tak, tak, tak.
B: Ile takie przeszkolenie trwało? Czy to zależnie od tego, co się miało później robić?
KZ: W zależności od tego, jak uczeń był pojętny. Bo jeżeli dawał sobie radę, to go, to wtedy dostawał na przykład jedno krosno czy na początek i robił, no a jeżeli no był niepojętny, no to dłużej był na tym przyuczeniu. Zwykle to tak było chyba do trzech miesięcy. Z tym, że mówię, ja to szybko poszłam na przędzalnię, bo stwierdził kierownik zmianowy. Jak szczególnie w nocy, jak pracowaliśmy na noc, to brał mnie do kantorku, ja wszystkie sprawy papierkowe mu pisałam.
Tak, że tak wyglądała moja praca na tkalni. I wtedy znalazł mi pracę właśnie na przędzalni, przeszłam na przędzalnię i tam już sobie radziłam.
Autor:
Agata Zysiak
Licencja:
Creative Commons
Alba, jak ja przyszłam, to była jedna stara tkalnia, jedna stara przędzalnia, nie dwie przędzalnie, jedna nowa, a druga przędzalnia. W międzyczasie wyburzono starą tkalnię, postawiono nową szwedzką ża...
Zakład był bogaty, bo mieliśmy swój ośrodek w Drzewocinach kolonijny, wypoczynkowy dla pracowników. Również mieliśmy tam takie domki góralskie. Co tam jeszcze w tych Drzewocinach? Był basen o wymiarac...