wspomina

Barbara Myszkowska (Gutekunst)

ur. 09.11.1928

BIOGRAFIA

Urodzona 9 listopada 1928 roku w Łodzi. Jej ojciec był znanym łódzkim aptekarzem, posiadał drogerię oraz własną aptekę. Do 1939 roku uczęszczała wraz z siostrą do szkoły podstawowej Zofii Pędkowskiej, dużo też podróżowała. W momencie wybuchu wojny miała 11 lat. Wkrótce potem rozpoczęła prace we wsi Widzew (między Łodzią, a Pabianicami), wykonując prace w sadzie i ogrodzie. W wyniku wielokrotnych przesiedleń, śmierci ojca w 1946 roku i utraty majątku, rodzina jej nigdy już nie powróciła do stanu posiadania sprzed wojny, lecz do dziś mieszka w Łodzi, prowadząc spokojne życie, ciesząc się z dwóch synów i wnuków.

„Smak dzieciństwa – sok malinowy”

(…) Mój ojciec miał człowieka, który te beki właśnie staczał do piwnicy i tam one fermentowały, coś tam się robiło, a później tata robił z tego soki malinowe. Dlaczego mówię o tych sokach malinowych? Mam takie wspomnienia, że jak tylko myśmy zachorowały, moja siostra albo ja, temperatura i że jakiś katar czy kaszel czy coś takiego, to mama telefonowała do apteki do taty, że dzieci są chore, to tata zaraz przychodził i tak: w jednej takiej torbie mandarynki, w butelce wody lekarstwo z anyż...
więcej

„Słyszała bombardowanie Wielunia”

Tak że jak tylko rąbnęły te bomby na Wieluń chyba pierwsze bomby padły, to u nas było słychać ten huk. Bo przecież Spała to jest koło Tomaszowa. Tomaszów, a Wieluń jest tutaj troszkę na południe, ale to, to nie jest daleko. No więc mama nas obudziła, dlatego że ten huk tych bomb było słychać. To była godzina czwarta rano, mama mówi: dzieci ubierajcie się, wojna wybuchła. Już słychać armaty (nie armaty, tylko bomby lotnicze). No i zaraz przyjechało wojsko polskie do nas i między innymi do naszego...
więcej

„Powrót do domu – początek choroby ojca”

Tata to był nie do poznania człowiek, nie do poznania. Z takiego tłuściocha wielkiego, wysokiego, tęgiego człowieka, to została skorupka. 25 kilo schudł w ciągu tych paru tygodni, jak nas nie było. Wróciliśmy 16 października. Ponieważ tata dostał taką informację, że ktoś, tam widział nas na szosie zabite, i mamę i nas. Oczywiście to była nieprawda, ale tata w to uwierzył i momentalnie schudł i zachorował na białaczkę. I cała wojna to tata był właściwie chory, a umarł na początku ’46 rok...
więcej

„Ocalenie kuzyna z rąk gestapo”

Ale przecież Niemcy nam wytłukli całą inteligencję, całą. Wszystkich młodych chłopaków, w tym moich trzech kuzynów w Warszawie. I proszę bardzo: harcmistrz Rzeczpospolitej, siedemnastoletni chłopak też, proszę pana, walczył w Szarych Szeregach i Niemcy go wsadzili do więzienia – to pamiętam. Boże, jakie to było straszne! Ale ojciec mój, który tak, jak mówiłam, miał mnóstwo znajomych… Jakoś, tego Waldka po paru miesiącach wytaszczył z tego więzienia, to znaczy nie mój ojciec, tylko p...
więcej

„Przesiedlenia”

Tak że to wszystko przepadło, tak samo jak nie odzyskaliśmy mieszkania, bo jeszcze Niemcy nas uczęstowali trzykrotnym, wysiedleniem, także te portrety to wszystko, to było wyniesione na siłę przez naszych znajomych, którzy dowiedziawszy się, że nas wysiedlają, to przybiegli i pomagali w wynoszeniu rozmaitych rzeczy. Ale to była makabra, dlatego że trudno jest wynieść z pięciopokojowego mieszkania i dobrze urządzonego. Z tym, że tak: mieliśmy wejście od kuchni i od frontu. A przyszło tak: dwóch m...
więcej

„Uratowana od aresztowania”

Kiedyś szłam z tym mlekiem w torbie i nie słyszałam, bo te cholery to mieli tak rowery przygotowane, że nie było słychać w ogóle, jak nawet ich opony po tym żwirze kręciły się. No i za mną dwóch takich żandarmów niemieckich: „Halt. Halt.”. I co w torbie. No, mleko. Skąd mam to mleko? Ja mówię: „Siedziała kobita na rowie i sprzedawała mleko, więc je kupiłam”. To nieprawda. No i targi. Ja swoje, oni swoje. I stoimy na tej szosie i nadchodzi buchalter z tych szkółek w któryc...
więcej

„Anegdota wojenna”

Ojciec mój spotkał swojego znajomego, który był na emeryturze, ale przed emeryturą był dyrektorem fabryki Ossera. Bardzo niedawno tą fabrykę rozburzyli. To była fabryka, która właziła na chodnik na rogu Przybyszewskiego i Kilińskiego On tam był dyrektorem, ale zanim został dyrektorem, to przed pierwszą wojną wysłali go do Turkiestanu na zakup bawełny i on tam pojechał, zakochał się w Rosjance, tą Rosjankę tutaj przywiózł. Ale przyjechał tutaj do Polski już po wojnie pierwszej i wszyscy ludzie...
więcej

„Uratowane od zesłania na roboty przymusowe”

Okazuje się, że przyszli Niemcy i wyganiali młodzież na roboty do Niemiec. Naszą sąsiadkę tam zabrali, dziewczynę i jeszcze kogoś i na górę do nas na pierwsze piętro i po nas. Ubierać się! Ubierać się i zabieramy. Ojciec zrozpaczony. Powiada, że to są dzieci, one nie mają nawet 14 lat! Bo to niby od 14 lat Niemcy tam zabierali. Różnie to było z tymi latami.  Najlepszy dowód to, że w tym obozie dziecięcym przecież też dziewięcioletnie dzieci były. Tata się bronił, żeby nas nie zabrali. Ta...
więcej

„Higiena podczas wojny – mydło z Oświęcimia”

Tak że mój ojciec pracował w takim laboratorium galenowym. Jak zwykle, u znajomego przedwojennego, który był Volksdeutschem i utrzymał to laboratorium. Tata pracując tam w tym laboratorium, robił mydło, tak że mieliśmy mydło w czasie wojny, bo po prostu umiał te rzeczy zrobić. Tak że nie było to mydło pięknie w jakiś kosteczkach eleganckich, no ale można się było tym umyć normalnie. A przecież Niemcy to nam dawali tylko na kartki RIF. To jest taka kostka zielona z wytłoczonym napisem „RIF&...
więcej

„Szkoła”

Jeżeli  chodzi o moją szkołę… przedwojenną to była szkoła prywatna Zofii Pętkowskiej. I tą szkołę założyła niejaki pan Maciński z dwoma siostrami. Z jedną się ożenił, a druga to właśnie była ta Zofia Pętkowska. Do dzisiaj pamiętam moją przełożoną: nieduża, taka grubiutka, zawsze w niedzielę w szarej sukience z jakimś tutaj naszyjnikiem. Jak ja chodziłam do szkoły, to Zofia Pętkowska już była osobą w podeszłym wieku. Zresztą umarła zaraz po wojnie. Pochowana jest w grobowcu na Starym ...
więcej

„Mieszkanie”

Szkoła, do której myśmy uczęszczały z siostrą, miała taki zwyczaj, to była prywatna szkoła Zofii Pętkowskiej, że co roku przyjmowała bezpłatnie dzieci ubogie, no powiedzmy sobie, biednych ludzi. Także w mojej klasie była taka dziewczynka, której rodzice byli słabo sytuowani, bym powiedziała. Ona nas kiedyś zaprosiła do siebie, moją siostrę, bo siostra była rok ode mnie starsza i wobec tego myśmy tak trochę były ciągle razem. I ta Jadzia Kaszubówna zaprosiła nas do siebie i wtedy ślepia się nam t...
więcej

„Wakacje / wczasy pracownicze”

Ojciec pokazywał swoim małym dzieciom Polskę, no bo w końcu wojna jak wybuchła, to ja miałam lat 11. Do 11 roku życia tata mój woził nas po całym kraju i pokazywał ojczyznę. Był bardzo zakochany w swojej ojczyźnie i bardzo chciał nam w głowy wepchnąć nasz kraj. Tak że… za wyjątkiem… Zamościa i tamtych okolic, to prawie w całej Polsce byliśmy. Oczywiście mój ojciec był bardzo wierzącym katolikiem i pierwsza wycieczka każdego roku  była do Częstochowy. To był taki już utarty zwy...
więcej

„Wakacje po wojnie - z synami”

Wakacje  były tak, jak mówiłam co roku gdzie indziej. Ja preferowałam z moimi synami polskie, dawne morze, czyli dawne wybrzeże: Gdynia, Karwia, odzyskany nasz Gdański i Mierzeja Wiślana tam aż do Piasków, czyli do Krynicy Morskiej tak zwanej. Także ja z dzieciakami, jeżeli nad morze, to jechałam zawsze na ten odcinek, dlatego, że miałam pociąg z Łodzi na Hel i prościusieńko sobie jechałam w nocy. To też jedna przestroga. Jak będzie miał pan dzieci, to zawsze podróżować nocą, jeżeli chodzi ...
więcej

„Piotrkowska 107, Pałac Heinzla, Park Julianowski”

W każdym razie pamiętam, że ponieważ myśmy mieszkali na Piotrkowskiej, visa-a-vis obecnego urzędu miejskiego 104, jest urząd, a myśmy mieszkali 107. Urząd miast jest w pałacu Heinzla, oczywiście tata Heinzla doskonale znał, więc w tej chwili to tam z urzędem jest pobudowane mnóstwo, budynków, w których urzędnicy urzędują, a za mojej dzieciństwa to tam był ogród, po prostu i myśmy chodzili na ślizgawkę, bo tam polewali wodą. Ten park na Julianowie to był właśnie Heinzla. Także myśmy też tam do...
więcej

„Wygląd apteki”

Apteka składała się, proszę pana, z frontowej części, gdzie wchodzili ludzie i gdzie były te stoły, gdzie się obsługiwało; gabinet mojego ojca, dalej nieduża taka była sala, gdzie pracowały tak zwane fasowaczki, które rozsypywały zioła na torebeczki. Dalsza część to było laboratorium. Więc tam ojciec miał cały sprzęt, robił wodę destylowaną, robił krople, rozmaite syropy. Jeżeli chodzi o syrop malinowy, to mam takie wspomnienia, że tata zamawiał na Lubelszczyźnie maliny, które przychodziły w wie...
więcej

„O szkółce i sadzie”

I  w tej szkółce właśnie ja pracowałam. W tej szkółce, nie w tym majątku. Ale majątek miałam za płotem, że tak powiem. I to była znowuż taka śmieszna sprawa, że ten majątek, ta szkółka to przecież ta pani się w ogóle nie znała na ogrodnictwie, a wyszła za mąż za profesora chemika, który bardzo pięknie grał na wiolonczeli. Więc gdzie im było do prowadzenia szkółki? Przecież to trzeba było się znać na tych wszystkich sadzonkach i tak dalej. No więc wynaleźli takiego pana Nowickiego, który był...
więcej

„Pałacyk z sadem i różami przejmowany przez Rosjan w '45”

W ’45 roku, jak już weszli Rosjanie, to ja pojechałam do Widzewa, dlatego że ja tam zostawiłam fartuch, zostawiłam buty takie robocze – na drewnianej podeszwie, co prawda, ale było mi żal tych trepów. Oczywiście to była zima, jak wiadomo. Zawędrowałam do czworaków, tam do takiej znajomej, bo myślałam, że ona może tam mi co sprzeda, jakieś jajka czy coś takiego w tym styczniu. I tylko raz tam byłam, dlatego że ja, jak tam weszłam, to w tej jej kuchni stała, taka niska kanapka z hebano...
więcej

„O różach”

Pracowałam w tych szkółkach drzewek owocowych i plantacji róż. Dlatego mam taki spaczony gust na róże. Bo te róże, które teraz są, to nie pachną. Dlaczego one nie pachną? One powinny pachnieć. Ja tam działałam, miałam ile? W czterdziestym to było drugim Tak, czterdziesty drugi, gdzieś tak od połowy lata, czterdziesty trzeci, czwarty. Tak dwa i pół roku takie spacerki robiłam. To były szkółki drzew owocowych i plantacja róż. Oj, jakie to były piękne róże. Boże, jak ja to wspomnę. Żeby te chole...
więcej
powiązane zasoby

Mieszkałem na ulicy Kaszubskiej. To jest w bok ulicy Limanowskiego. Byliśmy specyficzną uliczką. U nas na rogu pan Franciszek List miał piekarnię. I to była piekarnia, gdzie zaopatrywała się cała okol...

więcej

Ja mieszkałem na Ogrodowej 28, gdzie było 12 korytarzy i w każdym korytarzu 24 mieszkania. Godzina policyjna, chyba była od 19ej albo od 20ej, była zamykana brama. I latem się odbywało życie towarzysk...

więcej

Ja swoje wczesne dzieciństwo spędziłam właśnie z kolegami, Niemcami, którzy byli synami naszego portiera, jeden to był w moim wieku, to był Rysiek Pede, a drugi był trochę starszy, to był Poldek Pede....

więcej

No cóż, w Łodzi żyło nam się dobrze, nie mogę powiedzieć. Ojciec był pracownikiem fizycznym, pracował sam. Mama zajmowała się czwórką dzieci, miałam jeszcze trzech braci. Żyło nam się nieźle. Z sąsiad...

więcej

Za komórkami był sad pana Patelskiego, bardzo duży, ładny sad, do którego mój brat – bo ja to nie, byłem za młody - ale wybierali się na jabłka po dachach komórek. A już jak się wchodziło w ulic...

więcej

Bawiące się dzieci na Starym Rynku. Widok od ul. Zgierskiej w kierunku wschodnim. Teren jeszcze bez pomnika Juliana Marchlewskiego. Prawdopodobnie początek lat 60.  Wacław Łukaszewicz uwieczni...

więcej

Bawiące się dzieci na Starym Rynku. Widok od ul. Zgierskiej w kierunku wschodnim. Teren jeszcze bez pomnika Juliana Marchlewskiego. Prawdopodobnie początek lat 60.  Wacław Łukaszewicz uwieczni...

więcej

Bawiące się dzieci na Starym Rynku. Widok od ul. Zgierskiej w kierunku południowo-wschodnim. Teren jeszcze bez pomnika Juliana Marchlewskiego. Prawdopodobnie początek lat 60.  Wacław Łukaszewi...

więcej

Bawiące się dzieci na Starym Rynku. Widok od ul. Zgierskiej w kierunku południowo-wschodnim. Teren jeszcze bez pomnika Juliana Marchlewskiego. Prawdopodobnie początek lat 60.  Wacław Łukaszewi...

więcej

Piaskownica dla dzieci w parku im. Stanisława Staszica. Ten teren zielony powstał w 1901 r. jako park miejski pod nazwą Ogród na Dzielnej. W 1912 r. odbyła się tu Wystawa Rzemieślniczo-Przemysłow...

więcej

Aleja w parku Sienkiewicza w drugiej połowie lat 50. XX w. Park Sienkiewicza (dawniej Miikołajewski Ogród Miejski - od nazwy ulicy Mikołajewskiej, dz. Sienkiewicza) otworzono dla publiczności w 189...

więcej

Starsza kobieta z dziećmi na ławce, w parku Poniatowskiego. Druga połowa lat 50. XX w.  Park powstał w pierwszym dziesięcioleciu XX w. na terenach dawnych lasów miejskich. Pierwotnie jego zasi...

więcej
inni rozmówcy
Szukaj
zobacz również

Widok posesji przy ul. Targowa 55.

więcej

Zdjęcie z kolekcji Edwina Dekkera, holenderskiego architekta, który studiował w Łodzi na początku lat `90. Obecnie prowadzi biuro projektowe http://www.studiomerz.nl/

więcej
Logo portalu Miastograf

Logo Stowarzyszenia Topografie Logo Muzeum Miasta Łodzi Logo Narodowego Instytutu Dziedzictwa Logo Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Logo Łódź Kreuje

Dofinansowano w ramach programu Narodowego Instytutu Dziedzictwa – Wspólnie dla dziedzictwa