W obliczu likwidacji

lata | 1990 dodano | 25.04.2020

zakłady im. duracza

dodał(a): Profil użytkownika Rafał

Wtedy pracowałam w takim wąskim gronie ludzi, w takim dziale czteroosobowym, więc koleżanki…, każda o czymś tam myślała. Bo człowiek młody to jeszcze inaczej myśli, coś tam znajdę, gdzieś tam pójdę, a może jedna do męża do pracy, druga, bo jeszcze jakieś działy musiały zostać, bo właściwie jeszcze trzeba polikwidować, kogoś tam przenieśli, ale ja miałam zaplanowane. Koleżanka następna poszła na zwolnienie, ktoś tam poszedł na emeryturę, ktoś tam martwił się, co teraz zrobi. Ale nie wiem tak o szerszym gronie ludzi, bo wtedy akurat tu pracowałam, ale mogę powiedzieć co się działo tutaj właśnie w tym VFie. Tutaj to była rozpacz, tutaj byli ludzie, którzy płakali, bo była praca, była praca stała, była praca, która zapewniała wszystko. Byli bardzo uczciwi, to trzeba przyznać, że pensje były wypłacane regularnie, były dobre zarobki, ciężka praca, ale dobre zarobki. Powtarzam to: byli młodzi ludzie i rzeczywiście były rodziny, przecież zakładali rodziny, mieli dzieci i jakoś sobie ułożyli. Było dużo małżeństw, więc ułożyli, praca była dwuzmianowa, więc ułożyli sobie te zmiany, a jak młodzi ludzie to rodzice też pracujący, też nie było tak, że ktoś tam babcią zostawał. Niektórzy szli na zwolnienie. Słyszałam, że niektórzy szli do psychiatry, bo byli załamani. Byli ludzie przyjezdni, którzy wynajęli mieszkania i gdzie mieliby wrócić, a były momenty, że na rynku pracy było bardzo źle. Także, tragedia, bo trzeba wrócić do siebie, albo szukać gdzieś dalej. Miałam koleżankę, która skończyła studia chemiczne, młodsza osoba ale koleżanka, która skończyła studia chemiczne i byłam bardzo zdziwiona, dlaczego ona pracuje i robi to, co robi, bo obcinała nitki. Ona mówi: nie mów nikomu, a w ogóle dużo było dziewczyn, które studiowały i uczyły i pracowały, bo musiały zarobić na studia. Akurat w jej przypadku było tak, że ona nie mogła powiedzieć, że studia ma skończone, bo by jej nie przyjęli, bo na to co oni mogli ją przyjąć, to nie można było mieć studiów. Bo to jest prestiż zakładu, prawda, ktoś po studiach robi to, co robi, taką pracę wykonuje. Zresztą wiem o takich przypadkach wielu, że tak jest. I tym bardziej, że pisała kiedyś o pracę i napisała, że jest, to jej odmówili: no nie, nie mamy dla pani pracy, bo musieliby jej zapewnić pracę zgodnie z jej wykształceniem, a że musiała pracować, bo przyjechała z jakiegoś odległego miasta, nie pamiętam już jakiego, więc musiała zarabiać. Także tutaj przy rozwiązywaniu zakładu było dużo tragedii różnej, a tragedii było dużo, dużo smutku, dużo takich przykrych historii. 

Autor: Joanna Kocemba
Licencja: Creative Commons

zgłoś naruszenie zasad

komentarze
w pobliżu
Szukaj
zobacz również

Pracę rozpoczęłam w siedemdziesiątym drugim roku, to znaczy to nie była praca typowo zarobkowa, bo to była szkółka przy zakładach. Szkółka która trwała dwa lata, przy zasadniczej szkole zawodowej i pr...

więcej

Zakład Przemysłu Dziewiarskiego im. Teodora Duracza, Delta. Miał kilka oddziałów. To była szwalnia, farbiarnia, przędzalnia, dziewiarnia i każdy mieścił się gdzie indziej. I nie pamiętam już ile osób,...

więcej

Nie jest to lekka praca, chociaż to były już czasy takie lżejsze, już nie było aż takiego,  takiego trudu ludzie nie ponosili jak kiedyś, takiego wyzysku nie było, takiego przymusu pracy nie było...

więcej
Logo portalu Miastograf

Logo Stowarzyszenia Topografie Logo Muzeum Miasta Łodzi Logo Narodowego Instytutu Dziedzictwa Logo Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Logo Łódź Kreuje

Dofinansowano w ramach programu Narodowego Instytutu Dziedzictwa – Wspólnie dla dziedzictwa