Łódź po '45

lata | 1950 dodano | 26.12.2018

aresztowania , okres powojenny , ubecy

dodał(a): Profil użytkownika melaine koina

Co się stało z Władkiem, że nie przychodzi? Byliśmy umówieni, mieliśmy do miasta jeszcze iść, miał jechać po papiery, mówi, to. Mama, mówi tak, mówi: "Wiesz co, mówi, przykro mi, ale muszę ci powiedzieć. Przyszło dwóch takich, ja myślałam, że to koledzy Władka, bo ten jeden Heniek to wysoki był, ale nie miał płaszcza skórzanego takiego długiego i takiego kapelusza kowbojskiego, jak to te, ubowcy nosili. Mówi: zabrali go, skuli go, mówi, i zaprowadzili go". "W którą stronę go prowadzili?". "A tu do parku go prowadzili". No i wyleciała, nie no widziała, ale dosyć prędko żeśmy szli tam przez park Staszica, tramwajowa została po prawej, a my prosto idziemy. I tak całą drogę szłem, i tak: "Gdzie oni mnie prowadzą?". Tylko tak sobie uprzytomniłem. Mówię: "Jedynie chyba, gdzieś na jakąś melinę. To najwyżej puk i już go nie ma. Co ich obchodzi".

W końcu minęliśmy Wierzbową. "Co jest, mówię, gdzie oni mnie prowadzą?". I tak, nie wiedziałem, czy na Widzew, gdzieś tam do parku 3 Maja, czy gdzie. Już mi zaczęło pukać do głowy tak na dobre, bo człowiek nie wie, gdzie. Nic się człowiek nie może odezwać. Od razu przechodzimy przez Narutowicza, ludzie, tam jest dzielnica, to człowiek tyle lat latał, patrzą to wszystko. Przechodzimy przez ulicę, to. Wchodzimy do tego budynku, na parterze to było, taki wysoki parter. Spisują to wszystko, tam mnie się dopytują (...). No nic. Rozkuli. Spisali tylko. "Co, mówię, jak żeście aresztowali, już macie papiery, mówię. Kto mnie podał za zbrodniarza? Ja nie byłem zbrodniarzem, mówie, bo ja ludzi ratowałem, mówie. Co mogłem, to pomagałem". Ale z nimi nie było tłumaczenia. Do piwnicy i już. No i żona w końcu, taki był na warcie, mówi: "Proszę panią, to co ja usłyszałem, mówi, jutro gdzieś koło godziny piątej, mówi, niech pani przyjdzie tutaj, mówi. Tylko niech pani nikomu nie mówi. Wie pani, ja bym wyleciał z pracy". Żona mówi: "Niech się pan nie boi, mówi. Ja pana nie wydam". "Będą męża wyprowadzać, mówi, na sprawę". "A gdzie?". "Nie wiem, mówi, proszę pani, do którego sądu"(...). "Tylko radzę pani, niech pani nikomu nie mówi, niech pani będzie nawet wcześniej, mówi, bo nie wiem, czy samochodem, czy, jak go będą prowadzić, to nie wiem".

Tak, przyszło dwóch bandziorów, owszem. Nie tylko że ręce miałem skute, to jeszcze nogi miałem skute i łańcuch i szłem, jak zbrodniarz (..). No i zaprowadzili mnie Piotrkowska 55, prawa oficyna, trzecie piętro. Jak żeśmy wchodzili, patrzę, mówię. Przecież tu nie ma komisariatu, nic. Patrzę: "Prokuratura wojskowa". Nie przypuszczałem, że ja tam będę przecież. Tam się spotkałem z tym. A przed wojną do tej kamienicy żeśmy wprowadzali lokatorów przecież. Wyprowadzaliśmy, wprowadzaliśmy. Bo to przedsiębiorstwo było takie przeprowadzkowe. To znałem tych kamienic dużo przecież w Łodzi. Ale nic. Prowadzą mnie na to trzecie piętro. Taki duży hol. Okna na podw/ Cała ta ściana, na podwórze te okna są. I tak: tu jedna sala, tu druga sala. No i siedzimy tu, jak weszliśmy z klatki schodowej, w lewo. Tak gdzieś ja wiem, pół tego pokoju, skręcało się tu w lewo na ten cały hol. "Siadaj tu!". To usiadłem. Żona usiadła koło mnie, to zegnał ją stąd, on tu usiadł, a ona stała. (...). No i od razu wychodzi, kurczę. Nie wiem, czy to generał, czy jakiś. Całe blachy, tak, obwieszony. A to bidne stoi, koło tych drzwi. Ten bandzior siedzi koło mnie. Idzie z jakimiś papierami. Tak się patrzy. "Sabinka, mówi, co ty tu robisz?".

Niech mi pani wierzy, że nie wiem, co się ze mną stało, nie wiem. Od razu sobie tylko pomyślałem: Boże, mówię, to ona zna takiego, mówię. Przecież to jakiś generał, czy coś (...). Jak ten doszedl do niej, a to bidne tak się rozpłakało, to ja już nie wiedziałem, co się odezwać. A on ją tak wziął pod rękę (...). No i pyta jej się i ona tłumaczy, co, jak i to. A on tak popatrzał, tak ją do siebie przycisnął. (...). No i przyprowadził tu do mnie. "Wstawaj! - mówi. To jest kobieta, tu powinna siedzieć". A on cuś tam się odezwał, zboczeniec. "Czego się patrzysz, mówi. Mam cię stąd zesadzić? Zesadzę, ale wtedy oknem wyskoczysz, mówi. Od razu. Na baczność tu! Kogo żeś tu przyprowadził? Bandytę? Powiedz, kto to jest?". Ten się zaczął tłumaczyć, nie, ale widzę, że tak tak gacie mu latają. Mówi: "W sądzie trzymasz człowieka w kajdanach? Mówi. Mam ci założyć kajdany? To ci zaraz założę. Siadaj Sabinka tutaj, koło męża" bo powiedziała, że jesteśmy po ślubie. Chce się do niej odezwać, łzy mi lecą. "Sabinka, mówie, kto to jest, mówie. Powiedz mi prawdę teraz, mówię (...) A to był główny prokurator na województwo łódzkie, na całe województwo. Nazwiska jego to nie pamiętam w ogóle. Nie wiem, jak się on nazwywał, bo nawet żona, ani teściu nie wiedział. Sześć lat razem, przy jednym stole. Jeździli na zebrania. (...). "Proszę, mówi, ma pan tutaj, mówi. Włos z głowy panu nie spadnie. To ja panu to mówię. Sabinka, życzę panu i tobie długich lat życia. Żebyś była taka, mówi, jak twój ojciec, mówi. Przykro mi jest, mówi". I to. A żona mówi tak, jego imienia nawet nie pamiętam, żona pamiętała to. "Nie zapomnę tego. Co się z panem stało, niech pan mi powie". Mówi: "Kochana. Ja, mówi, jestem z kontrwywiadu, mówi. No i teraz, mówi, widzisz. Ojca bardzo lubiłem tam jescze paru takich było, co tych kumpli razem, co było.

Jak wojna wybuchła, to on manatki w to i do Rosji. I przyjechał tu, później z wojskiem, wie pani, jak kacapy weszli, jak na Berlin szły, to on na Berlin nie poszedł, tylko tu się został. I na całe województwo łódzkie, główny prokurator był. No i wiem, że później wyszło na jaw, że on jest tu, no to nie chciał roz tego, wiedział, że to się rozniesie. I zniknął z pamięci.

Autor: Nieznany
Licencja: Creative Commons

zgłoś naruszenie zasad

komentarze
Szukaj
Logo portalu Miastograf

Logo Stowarzyszenia Topografie Logo Muzeum Miasta Łodzi Logo Narodowego Instytutu Dziedzictwa Logo Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Logo Łódź Kreuje

Dofinansowano w ramach programu Narodowego Instytutu Dziedzictwa – Wspólnie dla dziedzictwa