Jak majster siedzi na rękach... czyli o podziale pracy dawniej i dziś

lata | 2010 dodano | 06.11.2018

majster , podział pracy , włókiennictwo

dodał(a): Profil użytkownika melaine koina

M.S.: Bywały takie, owszem, dni wesołe, ale bywały okresy, że było tyle pracy, że człowiek nie miał czasu, za przeproszeniem, rąk umyć, czy nawet na śniadanie iść, więc jak na osiem godzin wpadł w krosna, to głowy nie podnosił. Z tym że z drugiej strony to było kiepsko, dlatego że zasada jest taka, jak majster siedzi na rękach, to znaczy, że się krosna kręcą i są pieniążki. A jak majster jest...

T.S.: Uwalany po pachy, to znaczy, że jest...

M.S.: To bywa różnie.

T.S.: No ale widzisz, to u Ciebie tak było, że doceniali, a u mnie jest niestety w tej chwili tak... Wiadomo, jak u prywaciarza jest. On patrzy nie dalej jako do czubka swojego nosa. I jest problem z tego tytułu, bo ja rozumiem, na tkalni zawsze jest robota...

M.S.: Oczywiście, że jest.

T.S.: Jak Ty pracowałeś na tkalni, to od wszystkiego był ktoś inny. Do transportu był ktoś inny, do wątku był ktoś inny, do remontów był ktoś inny, Ciebie obchodziła obsługa bieżąca tylko?

M.S.: Zgadza się.

T.S.: Nawet chyba zakładanie osnowy Cię nie interesowało?

M.S.: Wiesz, był niby zakładacz, ale było zbyt mało ich...

T.S.: No to mu pomagałeś, załóżmy, ale chodzi o to, że jak przyjeżdżali, Twój były uczeń mi opowiadał, on pracował...

M.S.: Oczywiście, wózkarz przywoził pod osnowę, pod krosno...

T.S.: I załóżmy jej nie wstawiał, ale...

M.S.: Nie, pod krosno ją wrzucił.

T.S.: Ale ją przywoził. Zestawił ją przy krośnie, to Ty już tylko przychodziłeś z pomocnikiem jakimś czy kumpla brałeś i wstawialiście...

M.S.: Pasy się brało, wrzucało się w łożyska, przychodził cwiklarz, wiązał za osnowę, przeciągałeś i z głowy, pomagaczka naciągała, więc wiesz...

T.S.: No a zakładanie jak było na przykład pełne, bo była zmiana artykułu, albo krosno po remoncie, to było rozebrane wtedy...?

M.S.: To była kwestia była tego rodzaju, że jak był wolny nastawiacz, to on zasuwał, a ja tam tylko głaskałem. A jeżeli go nie było, no to ja robiłem wszystko.

T.S.: No tak, a Ty i musiałeś się pewnie glejtować, nie? Że jest gotowe krosno do pracy. Czy nie? Czy miałeś salowego od tego i on Ci nastawił, wszystko dawał?

M.S.: Nie, ja wszystko robiłem. Musiałem oddać tak, żeby tkaczka przychodziła po wciągnięciu nitek, bo wiadomo, że nie było cudów, żebym nie narwał, czy się nie narwało w transporcie, ta pomagaczka naciągnęła, zarobiłem, musiałem gęstość ustawić, zrobić wszystko, wygłaskać, także to wszystko musiało iść od razu...

T.S.: No i wszystko ładnie, pięknie, tylko że u mnie do obowiązków jeszcze dochodzi właśnie: przywieźć wątek, wywieźć puste cewki, nie ma od tego człowieka. Wyobraź sobie, że za Twoich czasów i jeszcze później, jak Ty skończyłeś pracę na tkalni, to jeszcze przez ładnych parę lat było tak, że ja się nawet do smaru nie musiałbym dotykać.

M.S.: Nie, nie. Był człowiek.

T.S.: Był człowiek, smarownik na każdej zmianie przechodził, wszystkie krosna były nasmarowane, a u nas tego nie ma, sami musimy to robić. Osnowy ze snowalnic zawieźć na przewlekalnię, później wywieźć, na krosno włożyć, wszystko trzeba robić samemu. Że już nie wspomnę o remontach, że u was były brygady.

M.S.: Oczywiście, że tak.

T.S.: Przyszedł z grafiku termin, krosno odrobiło, wyrzucane było wszystko i brygada remontowa robiła. Miała na to ileś tam czasu i do widzenia. A u nas wszystko w zasadzie dwoma rękoma.

M.S.: Co tu gadać, myśmy od wątku mieli płacone. To jak krosno się kręci, to są pieniądze. Nie kręci się, to nie ma pieniędzy, prosta sprawa.

T.S.: A u nas... Wracając właśnie do meritum, że u nas nasz pracodawca nie może zdzierżyć, jak majster siedzi. A jeszcze jak ma czyste ręce, to już w ogóle. A to przecież najlepszy objaw jest, że skoro ja jestem w stanie doszorować ręce i nie muszę się brudzić ciągle, to znaczy, że się wszystko kręci.

 

M.S.: Kiedy zaczynałem robotę? No to zależy, jaka zmiana była, bo ja zaczynałem tak: wpół do szóstej rano, jeżeli była ranna zmiana, 13:30 po obiedzie i 21:30 nocka, bo to w trzech zmianach, jasna sprawa.

T.S.: Nie mogło być przerwy i teraz jest podobnie.

M.S.: Tak samo. W biegu, krosna cały czas szły. Tkaczki, jedna schodziła, druga wchodziła. Nie wyłączało się krosien, absolutnie. Krosna się wyłączało w momencie, jak się popsuło...

T.S.: Albo się kończył tydzień.

M.S.: Czy państwowe święta wypadały, czy coś. Tak kręciły się na okrągło. I teraz kiedy następowała zmiana, salowy wychodził na salę i wyłączał na sekundę światła.

T.S.: Było wiadomo, że jest zmiana.

M.S.: I to było wiadomo , że to jest koniec zmiany, powiedzmy, pierwszej i druga zaczyna robotę. A myśmy, majstrowie, w biegu przekazywaliśmy i górę się szło, każdy się rozbierał do pasa albo lepiej, bo trzeba było się umyć, bo każdy był usmarowany, no i...

T.S.: Cała filozofia.

M.S.: Tak to wyglądało.

M.S.: Bo przecież dziesiątki tysięcy ludzi o jednej godzinie przewieźć, technicznie było bardzo trudno. Zresztą jako ciekawostkę, nie sami łodzianie tu pracowali. Przywozili praktycznie autokarami z całego województwa ludzi...

T.S.: Dokładnie.

M.S.: ... tutaj do tej fabryki ludzi. Podobnie było w innych. Więc jakby, powiedzmy, na wpół do szóstej, pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt tysięcy ludzi trzeba było...

T.S.: Na raz.

M.S.: ... czy więcej na raz przewieźć, to byłby pewien problem techniczny. Dlatego...

T.S.: Dlatego było to rozwiązane, że podzielone były fabryki. Z samą komunikacją miejską byłby kłopot dojeżdżać wszędzie. No więc u nas co prawda nie pracuje teraz tyle ludzi, bo w sumie cały zakład to jest, nie wiem, 40, może 45 osób, włącznie z kierownictwem i z całym biurem, więc jest to bardzo niedużo w porównaniu do tamtych zakładów. Ale zmiana, znaczy, dzień pracy wygląda bardzo podobnie.

Autor: Nieznany
Licencja: Creative Commons

zgłoś naruszenie zasad

komentarze
Szukaj
zobacz również

Badaczka: A jaka była relacja pomiędzy pracownikami a majstrem? BCH: Dobry kumpel? Tak! To by był pan Leszek. Do dzisiaj pamiętam. Pamięta się tylko dobrych ludzi, zdaje mi się, tak właśnie. Napraw...

więcej

Ludzie też byli różni, bo na przykład raz przyszedł taki, Było ogłoszenie, że przyjmą do pracy, no i przyszedł, stanął, popatrzył i mówi: "Co tu można ukraść?". Po co nam tacy ludzie? Dlateg...

więcej

Do BISTONY poszedłem dlatego, że był nowy zakład, nowy park maszynowy, żeby zobaczyć, nie? To jeszcze się pytałem jej, bo tutaj to chodziłem na śpiąco. Wszystko wiedziałem, gdzie co jest, nie? Ale mów...

więcej
Logo portalu Miastograf

Logo Stowarzyszenia Topografie Logo Muzeum Miasta Łodzi Logo Narodowego Instytutu Dziedzictwa Logo Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Logo Łódź Kreuje

Dofinansowano w ramach programu Narodowego Instytutu Dziedzictwa – Wspólnie dla dziedzictwa