Na złom

lata | 1980 dodano | 22.10.2018

dodał(a): Profil użytkownika melaine koina

Około osiemdziesiątego dziewiątego. Najpierw rozsypał się przemysł włókienniczy, potem handel. Sklepy przecież były zabierane i wszystko sprzedawane było po kolei przez państwo. Pamiętam, jak rozbierali Marchlewskiego, tę wielką halę. Jak przejeżdżałam, to widziałam. Teraz tam jest pięknie zrobione. Pewnie, że lepiej, że Łódź jest taka, jak teraz jest. Tak, bo była, tak jak mówiłam, szara, ponura, okropna. A już na niektóre ulice to było strach wchodzić. Na przykład na tę Wschodnią, na Włókienniczą. To tam takie elementy były, że normalnie strach było tam chodzić. Tak, jak teraz nieraz boją się na Zachodzie do tych muzułmanów chodzić, tak tam był strach wchodzić, bo tam były takie elementy. I tam najwięcej było ludzi takich, tych włókniarek, tego wszystkiego, bo to wszystko było w centrum.

Bo bloki to dostawali przede wszystkim najpierw, wie pani, kto. Elita najpierw dostawała nowe mieszkania, a w tych starych budynkach to wszystko te biedne, spracowane włókniarki, co już po nich śladu prawie nie ma. No moja mama jakoś się nie dała, potem poszła na lepsze warunki do pracy. Ale włókniarki, to na pewno nie ma już ich. Bo one były zapracowane, zatyrane, bo dosyć, że pracowały na jedną zmianę w pracy, właśnie na tkalni czy gdzieś, to przecież poszły do domów i miały następną zmianę do pracy. I nie, w tych starych budynkach nie było wody. Pamiętam, jak mieszkaliśmy na Młynarskiej, to płynęły rynsztoki z brudną wodą i się wylewało. Po wodę trzeba było na trzecie piętro, to na dół trzeba było schodzić do studni. Pranie czy coś, to trzeba było wodę nosić na trzecie piętro wiadrami. No tak jak moja mama, na trzecie piętro trzeba było wnosić i wylewać tę wodę do rynsztoka. Nie było kanalizacji tak, jak teraz i takich unowocześnień. Dosyć, że one się napracowały, nahuczało im, to jeszcze ciężko musiały prać, wszystko, wie pani, dzieci, przy dzieciach. I tych dzieciaków też nieraz było, nie to, co teraz, łaskę zrobi, jak ma dwoje albo troje. Bo było tam wtedy dużo dzieci. Troje to mało. O, to im się dobrze powodziło, jak mieli troje dzieci. Nam się nieźle powodziło, bo jak tata pracował i mama, to mieszkaliśmy w starym budownictwie, ale jedni z pierwszych mieliśmy radio i ojciec był taki oczytany dosyć. Ta gazeta zawsze była, tak jakoś całkiem inaczej, ale w takich starych domach, to ci ludzie...

Kiedyś nie było telewizji. Cała atrakcja to niestety była na podwórzu. Dzieci się bawiły, sąsiedzi, jak im coś nie pasowało, pokłócili się, czy wypili kielicha, czy się pokłócili, pobili. Byłam świadkiem nawet takich scen, że się pobili. Pogotowie przyjechało i wtedy to była atrakcja. Mieliśmy takich sąsiadów jednych. On był malarzem, ona była chyba Ukrainka, Jula. To z nich mieliśmy najwięcej atrakcji. Do tej pory nieraz z mamą wspominamy: Jula, weź kapelusz, rzuć czapkę. No ale byli też spokojni, różni. Miałam koleżankę, z którą chodziłam do jednej klasy. Naprzeciwko siebie mieszkaliśmy. Ta pani nie pracowała, a on był kolejarzem. Bardzo spokojni ludzie. Była tylko ta moja koleżanka, Zosia i jeszcze mieli jedno dziecko. Chłopiec był starszy. Porządni ludzie i ładne mieszkanie porządne i wszystko. A potem dorobili się domku jednorodzinnego pomału.

Różni ludzie byli, ale wtedy o ludziach to niby wiedziało się, co się dzieje, ale tak naprawdę to się nie wiedziało nic. Ludzie potrafili się maskować, bo nigdy nie wiadomo, co człowieka czekało. To były niepewne czasy bardzo. Nie można było za bardzo się otwierać i tak rozmawiać, jak teraz, bo nie wiadomo, kto kogo. Różnie to było. Nie były dobre czasy.

No pamiętam na Młynarskiej w tym domu, co mieszkaliśmy, to tam dużo osób pracowało na tkalni. To było łódzkie podstawowe takie, taki zawód w tych, te fabryki. Jak ktoś miał pracę, to miał z czego żyć, a tak to się szerzyło złodziejstwo i różne bandyctwo, no. Był tam poprawczak zaraz niedaleko. Dużo młodzieży było w tym poprawczaku. Tam było bardzo niebezpiecznie przechodzić, szczególnie młodym ludziom. Policja, milicja wtedy, milicja obywatelska wszystkiego nie obejmowała i też inaczej traktowała ludzi przedtem niż teraz.

Pamiętam, że dopiero za Gierka trochę się ruszyło budownictwo. I ta Łódź trochę zaczęła się rozbudowywać. Przez to budownictwo wszystko ruszyło. Potrzebne były dywany, tkaniny dekoracyjne, wszystko po kolei. Budownictwo to jest taki przemysł, że on nakręca wszystko, całą gospodarkę. Jak ruszyło to budownictwo i te bloki zaczęli budować. Dlatego tak Gierka co niektórzy dobrze wspominają, bo on bardzo mądrze to zrobił, mimo że się zapożyczył przecież bardzo, ale jakiś lekki dobrobyt dał ludziom. Ale włókiennictwo było w dalszym ciągu. Włókiennictwo dopiero się rozwaliło. Jak nastała Solidarność i zaczęli wszystko sprzedawać, to posprzedawali też i maszyny. Na złom. W ogóle to, co ja słyszałam, to stały te maszyny długo i na złom poszły. W końcu denerwowali się ludzie, bo potracili pracę. Mimo że ciężką, docenili dopiero, jak stracili tę pracę, ten przemysł. Ale to już nie dało się w żaden sposób odbudować.

Autor: Nieznany
Licencja: Creative Commons

zgłoś naruszenie zasad

komentarze
Szukaj
Logo portalu Miastograf

Logo Stowarzyszenia Topografie Logo Muzeum Miasta Łodzi Logo Narodowego Instytutu Dziedzictwa Logo Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Logo Łódź Kreuje

Dofinansowano w ramach programu Narodowego Instytutu Dziedzictwa – Wspólnie dla dziedzictwa