Rozmówca:

„Historię starego wdowca z roku 1786”- spotkanie z Bogusławem Sochackim

wykonano | 21.06.2011 dodano | 24.08.2015

sztuka , teatr

dodał(a): Profil użytkownika Barbara Skórzak

Od tego zacząłem, później dostałem zlecenie zrobienia słuchowiska na podstawie materiałów, które wygrały jakiś konkurs łódzki o alkoholikach. Bardzo zresztą była trudna praca, bo ja praktycznie napisałem od nowa to słuchowisko. Mimo że nie wolno mi było tam, czyli z tych tekstów tak zwaną metodą mozaikową musiałem zupełnie to wszystko pozmieniać, bo nie nadawało się na, na, na antenę. Więc tam wymieszałem z poezją i tak dalej. Tam piękną rolę Mieczysław Antoni Gajda zagrał, bardzo fajną, no, poezji było sporo też w to wmieszanej, takiej mówionej jak, jak proza, wgrywałem efekty w szpitalach, różne takie rzeczy dźwiękowe więc. No współpracowałem z wieloma artystami z Bogusławem Sochnackim miedzy innymi była też taka historia. Zrobiłem „Historię starego wdowca z roku 1786” – tak to się nazywało. Niemieckiego autora, który jak gdyby wzorował się, wychodził z warsztatu Brechta. I był zafascynowany Brechtem, więc one były rzeczywiście takie te sztuki, Peter Hacks się nazywał, zresztą takie były właśnie postbrechtowskie. Mi się wtedy spodobało. To jest opowieść stylizowana, gdzie idzie sobie stary wdowiec, żona mu zmarła, on jest biedny, ma jednego talara i wiezie zwłoki żony na taczce. Szuka kogoś, kto mu dołoży drugiego talara, żeby mógł trumnę żonie kupić. I chodzi tak od mincerza do plebana, od plebana do młynarza i tak dalej. Taka jest jak gdyby przypowieść . A, i nigdzie nie może znaleźć oparcia, dopiero na cmentarzu znajduje pewną osobę, bo musi pochować ją tak, i to okazuje się, że jest to Śmierć, która próbuje z nim również dobić targu, bo każdy chce się z nim targować i chce tego talara od niego wyłudzić a nie dołożyć drugiego. Taka sobie, bardzo, bardzo, bardzo sympatyczna, tam napisała mi muzykę Ela Adamiak do tego, wykonanie było też, taka wokaliza bardzo ładna. Bardzo fajne słuchowisko. I zagrał tam tego, główną postać zagrał właśnie Bogusław Sochnacki. Zaproponowałem mu, on się zgodził. Przeczytał sztukę, bardzo mu się spodobało. I nie zapomnę, w pewnym momencie starałem się od niego (..) wydobyć pewien charakter, specyficzny charakter, sposób przeczytania pewnej kwestii. I co robiłem nagranie, prosiłem go, żeby to w określony sposób poprawił, a on zawsze odczytywał po swojemu. Po trzecim czy czwartym razie wyszedłem zza szyby, poszedłem na drugą stronę, akurat była rozmowa, stał, Plebana grał Bronisław, Bronek Wrocławski. Oni stali obaj, przy, przy mikrofonach, każdy przy swoim, miał swój, swoją kwestię, swój tekst. Podszedłem, mówię: „Panie Bogusławie, a tu proszę tak” i zaznaczyłem, są takie specjalne znaczki intonacyjne, które się stosuje również w polonistyce, ale, ale, ale bardzo często się stosuje w teatrze czy w szkole teatralnej. Więc tymi znaczkami mu narysowałem na tekście. Boże! Co się stało. Jak on się zdenerwował! Wyszedł wyszedł i powiedział, że on w ten sposób pracować nie będzie. No tam, ja zarządziłem przerwę, porozmawialiśmy sobie i za jakiś czas wróciliśmy dopiero, nagraliśmy to słuchowisko, ale niestety, i tak zostało, ta kwestia została i tak podana według tego, co on od początku chciał. Bogusław Sochnacki. Także tutaj nie, nie, nie, był absolutnie niereformowalny a ja się z nim później w filmie spotkałem był bardzo sympatyczny i przede wszystkim yyy okazało się, że w filmie miał złota cierpliwość. Bo film był kostiumowy, Jan Kiliński, w Warszawie graliśmy wtedy w Łazienkach. Bo same wnętrza, oczywiście epoka kościuszkowska, znaczy Insurekcji Kościuszkowskiej, tylko że w Warszawie. Już nie pamiętam jak się ta postać nazywała, jedna, jeden z, kogoś z dworu Stanisława Augusta grał Bogusław Sochnacki. Więc i lato było, i było bardzo ciepło, on był ucharakteryzowany, tapetę na twarzy, jak to się mówi , miał, perukę w ogóle, kostium. Siedział w pomieszczeniu obok, patrzył jak ekipa tam szykuję wszystko i tak dalej. Zwyczajnie spał. Jak się podchodziło do niego: „Panie Bogusławie!”. A on: „Już?”. „Nie, nie, jeszcze mamy za 15 minut”. „Aha” i z powrotem oczy zamykał i spał dalej. Także cierpliwy był niesamowicie. I tam w fotelu sobie siedział, te fotele były praktycznie oryginalne wtedy były. To było właśnie spotkanie z Bogusławem Sochnackim.

Autor: Agnieszka Barczyk
Licencja: Creative Commons

zgłoś naruszenie zasad

komentarze
Szukaj
zobacz również

Śpiąca Królewna i Kopciuszek były wystawiane w Teatrze Muzycznym w Łodzi przy ulicy Północnej chyba 45/47 tu, w dawnym domu milicyjnym czy domu kultury mi w 58 roku była Operetka przeszła do tego i z...

więcej

w pięćdziesiątym szóstym roku, po ukończeniu studiów dostałem propozycję objęcia chórmistrz zostałem chórmistrzem w Państwowej jeszcze wówczas się nazywała Operetce w Łodzi. po raz pierwszy się zetkn...

więcej

przyjęty był bardzo entuzjastycznie, jednym słowem moje kontakty, jeszcze w międzyczasie pisałem muzykę dla takich, dla Teatru Powszechnego, bardzo miła muzyka mi wyszła mojemu sercu Wiśniowy sad. Ta ...

więcej
Logo portalu Miastograf

Logo Stowarzyszenia Topografie Logo Muzeum Miasta Łodzi Logo Narodowego Instytutu Dziedzictwa Logo Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Logo Łódź Kreuje

Dofinansowano w ramach programu Narodowego Instytutu Dziedzictwa – Wspólnie dla dziedzictwa